Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historie uchodzcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historie uchodzcy. Pokaż wszystkie posty

5 czerwca 2016, "moja lodz to twoja lodz" - o sztuce uchodzczej w Belgii

Rzadko kiedy bywam rozbrojona. Tym razem jednak proste obrazki zbudowaly we mnie nastroj zachwytu, smutku i kontemplacji. W Atwerpii, w Red Star Line Museum, ktora kiedys byla dokiem dla statkow plynacych do Stanow Zjednoczonych w okresie masowej emigracji Belgow za Ocean, wystawiono prace artysty irakijskiego, ktory uszedl przed przesladowaniami rezimu Saddama Huseina. I niby nic niezwyklego: wystawa ma miejsce w budynku z historia, wzrusza historia artysty, ktory wybral Holandie jako kraj swojego rozwoju tworczego. Ale jest jeszcze punkt inspirujacy wszystkie prace i ich "naiwny" styl dziecka.

Artysta dostal w kopercie od swojego siostrzenca mieszkajacego w Iraku - Alego rysunek przedstawiajacy lodz, z dopiskiem malej raczki: "kiedys poplyne ta lodzia do Ciebie". Artysta zaczal wiec produkowac symboliczne lodzie, ktore i jego moga zabrac do dalszej rodziny. W ten sposob za pomoca psychologicznej sublimacji Sadik Kwaish Alfraji "podrozuje" do swojego kraju i staje sie sam malym Alim. Wiecej - wszyscy sie nim stajemy, bo marzymy o lepszym zyciu, o wolnosci, czasem szykujemy swoja lodz, aby uciec w kraine wyobrazni. Artysta czyni to troche w stylu mojego ukochanego Marca Chagalla (ktory tez byl uchodzca), troche w swoim wlasnym, troche w antycypowanym stylu doroslego juz Alego. Kazdy gdzies jakos ucieka...

fot. materialy artysty Sadika Kwaish Alfraji/Red Line Museum

Wczoraj bylam na wernisazu zgola innym. Moja znajoma - Palestynka urodzona w Jordanii, prezentowala swoje fotograficzne prace z filmowym prelludium. Wydawalo mi sie, ze przyjde ogladac wystawe pelna smutku, nostalgii i kontemplacji "wczoraj". Fakt, film we foyer pokazywal te Palestyne, ktorej juz nie ma. Kraj, ktorego istnienie (a raczej anihilacja), jest niestety kwestia czasu - kolonisci izraelscy kazdego dnia zajmuja kolejne terytoria, aby wybudowac nielegalne osiedla. W jednym z nich mieszka sam minister obrony narodowej Izraela, ktory w swoich wystapieniach domagal sie bezwglednego wysiedlenia ludnosci palestynskiej. Ludnosc palestynska, w wiekszosci trudniaca sie rolnictwem, nie tylko nie awansuje spolecznie, ale takze skazana jest na wegetacje bez szans na tzw. godne zycie. W pracach Hadil odnalazlam jednak cos niezwyklego - radosc zycia "tym" dniem (dzieci bawiace sie bez zabawek, ktore jednak potrafia smiac sie od ucha do ucha, odpoczywajacy niepelnosprawny mezczyzna, ktory opiera bezwladne stopy o bruk, a wozek stoi obok, rybak o spracowanych, spuchnietych dloniach, ktory smieje sie w glos do obiektywu). Sama artystka przyznaje, ze choc przypuszczalnie przyszlosc Palestyny jest ciezka, to w samym kraju jej przodkow zycie toczy sie zwyklym rytmem, z radosciami, smutkami i zgryzotami kazdej rodziny i kazdego czlowieka osobno.

Kraj bez przyszlosci, zatrzymany w czasie - zdjecia moglyby pochodzic z poprzedniego wieku, a mowia o tym przedmioty uzywane przez bohaterow sesji, tak jak zatrzymane w czasie sa wspomnienia tego, ktory musi uciekac ze swojego kraju albo rodzi sie na obczyznie, zyjac mitem powrotu do ziemi przodkow. Z drugiej strony - wspomnienia zatrzymane w kadrze nie przemina, pozwola zachowac pamiec o "Ostatnich Indianach". A nas, podgladaczy, beda uwrazliwiac na ludzkie przezycia i szalenstwo historii.


fot. materialy artystki