Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

11 listopada 2016, Dziewczynka z Galicji

fot. National Archives of Ottawa
Nie, to nie dziewczynka proszaca o miedziaki "na chleb", choc tak mogloby sie wydawac na pierwszy rzut oka. Jest rok 1905, a ona, pewnie majac gdzies na boku ktoregos z rodzicow albo rodzenstwo, wyladowala w Kanadzie. Trzyma w reku bilet trzeciej klasy na przejazd transatlantycki statkiem sieci bielgijsko-amerykanskiej Red Star Line (dzis taki bilet kosztowalby w przeliczeniu ok 1200 EUR - wtedy bylo to ok 3 miesiecy wytezonej pracy).

Pewnie sam urzednik imigracyjny w Halifax (bo to port, do Ottawy dziewczynka dotrze pozniej), podziwial ja za odwage. Ubrana w stroj wiejski, jakby wracala wlasnie z nabozenstwa w kosciele (no bo plaszczyk i buciki juz lepszej kategorii), z malym tobolkiem zawinietym w bialy material (co tam bylo, pamiatki, swiete obrazki, a moze jedzenie?), jeszcze nie do konca zdaje sobie sprawe ze zmiany w swoim zyciu. Ot, powiedziano jej, ze jada daleko i ze pewnie juz nie wroca do wioski. Jest przejeta, za chwile czeka ja badanie lekarskie (ktore ma orzec, czy dziewczynka nadaje sie na imigrantke kanadyjska, czy trzeba ja odeslac z powrotem do Antwerpii), wypelnienie formularzy (czesto przekrecaja imiona i nazwisko, wiec trzeba pilnowac) i przydzial do obozu przejsciowego, gdzie bedzie czekac na dalsze decyzje w sprawie swojej rodziny.

Kattyna Szysz (bo tak ma najprawdopodobniej na imie dziewczynka z widokowki) zostawila wioske w Galicji - wtedy terytorium pod zaborem austriackim, dzis pewnie jej wioska znajdowalaby sie na terenie Polski albo Ukrainy. Jedno zycie - przyjaciele, krewni, sasiedzi, krowy, konie, psy i dobytek w biednych Chinach Europy. Drugie zycie - gdzies w pokoju w Kanadzie, moze z najblizsza rodzina, moze z nia sama zmuszona do dorosniecia w ciagu kilkunastu dni rejsu statkiem pasazerskim (choc wtedy jeszcze przewozono statkami surowce dla amerykanskiej strony - klebily sie na pokladzie i pod nim pojemniki z olejem napedowym, weglem), nierejestrowana na pokladzie - pasazerowie trzeciej klasy byli zbyt liczni i zbyt "malo wazni", aby sie nimi zajmowac - spala na drewnianej lawie razem z kilkoma setkami innych pasaserow, pewnie sluchajac gdzies w oddali orkiestry i programu muzycznego z tancami w czesci "kabinowej". Pewnie widziala ze swojej czesci pokladu blade panie z parasolkami, wcietymi taliami, panow z wasem i monoklami, jak grali w gry, jak spiewali i smakowali drinki na lezakach kompanii przewoznej. Moze probowala dogadac sie z innymi pozdroznymi ktorzy, jak ona, chcieli dostac sie do eldorado? Takich, jak ona, bylo przeciez wielu. W 1905 roku przewaznie wyjezdzali Zydzi z Rosji, ludnosc z zaborow: rosyjskiego i austriackiego, troche Niemcow, troche Belgow przytloczonych bieda i nierentownoscia ich gospodarstw. Troche typow niebezpiecznych dla ustroju (dzialaczy zwiazkowych, komunistow, troche zadluzonych, troche rzezimieszkow, ktorzy marzyli o wiekszych pieniadzach), troche upadlych kobiet, troche awanturnikow i lowcow przygod (zloto! ropa!). Byli i turysci angielscy - odizolowani w swoich lozach z programem artystycznym (panie mialy nawet lekcje haftu i robotek, aby utkac kolorowe pamiatki rejsu przez ocean). W pozniejszych latach - uciekali intelektualisci, artysci i uchodzcy. Byl na statkach kompanii Red Star Line (dzis muzeum migracji w Antwerpii) nawet sam Albert Einstein.

Jak skonczyla sie przygoda dziewczynki za wielka woda? Siec o tym milczy. Po wpisaniu jej nazwiska wyswietla sie tylko ten wiersz:

"Jej dlugi warkocz
konczy sie na koncu wielkiej wody
tam czeka Kanada

Polske zabrala w wezelek
tam beda ja ubierac
tam stanie sie kobieta

matka w obcym jezyku,
rozdarta miedzy dwoma wcieleniami
zyjaca zawsze po drugiej stronie

i warkocz, kiedy jest pozno
w pokoikach w Kanadzie
codziennie dluzszy w niej

na koncu wielkiej wody

*swobodne tlumaczenie utworu Bernarda Dewulfa "Dla Kattyny Szysz"

30 pazdziernika 2016, Polscy imigranci w Brukseli - 15 lat pozniej

fot. Adrian Van Leen
Dotarlam do archiwalnych studiow Instytutu Studiow Spolecznych UW (seria Prace Migracyjne nr 41) z 2001 roku: "Polscy nielegalni pracownicy w Belgii", autorstwa Aleksandry Grzymały-Kazłowskiej. Ciekawilo mnie, czy cos zmienilo sie w kategoriach (i statusie) pracownika, ktory przeciez juz od 2004 roku powinien byc pracownikiem legalnym, korzystajacym z dobrodziejstw obecnosci Polski w UE.

Badaczka posilkowala sie kilkoma przydatnymi pojeciami z zakresu socjologii, jak np. kapital spoleczny (opracowanym przez Jamesa Colemana w 1988 roku), katalizator/stymulant migracji i srodek ulatwiajacy osiaganie swoich celow na obczyznie oraz rodzaje kapitalu wedlug Pierre' a Bourdieu (1986) - spolecznego, ekonomicznego i kulturowego - zaleznosci, oczekiwan i zobowiazan, jakie mogli miec wobec siebie czlonkowie emigracji polskiej i ich rodziny oraz jakie mieli sami emigranci w postaci wiedzy fachowej (albo jej braku), predyspozycji i mozliwosci adaptacji do nowego kraju. Przepytano 23 osoby bedace w 2001 roku w Belgii, w wiekszosci w Brukseli.

Jak owczesnie podawaly szacunki polskich duszparsterstw i badaczy zajmujacych sie tematyka migracyjna (hmm, reprezentatywna liczba polskich gastarbeiterow chodzacych do kosciola na msze), w Brukseli zylo w 2001 roku ok 25 tys Polakow, a w calej Belgii ok 50 tys. (w 2015, wedlug oficjalnych statystyk, zarejestrowalo sie ok 68 403 Polakow w Belgii). Jak owczesnie wygladal portret Polaka jezdzacego za praca do Belgii? Byla to samotna, mloda kobieta, ktora zostawila rodzine w Polsce, pochodzila najczesciej z Podlasia (jak szacowali rozmowcy Grzymały-Kazłowskiej, 60-90 % przybyszy deklarowalo swoje pochodzenie z polnocno-wschodniej Polski), a precyzyjniej - trojkata Bialystok-Monki-Ciechanowiec oraz Siemiatycze, czyli relatywnie malych miast, miasteczek i wiosek w tamtych regionach.

Pochodzenie malomiasteczkowe implikowalo wiec zestaw cech mentalnych, jaki podaje badaczka: religijnosc, konserwatyzm, zamknietosc poznawcza, scisly podzial na dzien swiateczny i dzien zwykly, sentyment do kultury ludowej, wysokie spozycie alkoholu oraz nieznajomosc pewnych urzadzen, ktore w Belgii byly podstawowym sprzetem domowym (mikrofalowka, odkurzacz, dodajmy - zmywarka). Poziom edukacji rowniez nie byl imponujacy - choc kobiety, zdaniem badaczki, byly nieco lepiej wyksztalcone niz mezczyzni. Co jednak bylo porazajace - brak znajomosci jezykow (tak tak, nie tylko francuskiego, ale tez niderlandzkiego czy angielskiego) zmuszal polskich imigrantow do wykonywania "les travaux sales" - czyli prac najciezszych i najmniej oplacanych - czyli pomoc domowa (kobiety) i robotnik budowlany (mezczyzni). Co ciekawe - wystepuje takze dystans miedzy Polakami juz zasiedzialymi, pracujacymi legalnie i aktywnymi spolecznie, a tymi z szarej strefy:

"(...) stara Polonia odcina się od Polaków, którzy są ‘na czarno’. Oni nie chcą mieć z nami nic wspólnego. Oni uważają nas za gorszych.... No, odcinają się od nas totalnie w wypowiedziach. Jak oglądam jakiś dziennik belgijski i jest coś o Polakach, i są wypowiedzi jakiegoś takiego, to odcinają się totalnie. Oni nie chcą mieć z nami nic wspólnego. Nie chcą w ogóle rozmawiać. I to się czuje. Nawet jak zachodzisz do kościoła i jest stara Polonia, to oni pokazują, że są lepsi., ...stara Polonia nie utrzymuje z nami kontaktów" [Instytut Studiow Spolecznych]

a nawet - korzystanie z taniej sily roboczej "nielegalnych", ktorzy pracuja dla "patrona" zasiedzialego w Belgii czy sprzedawanie pracy (nawet kilka razy tej samej!).

Czy cos po 15 latach polskiej emigracji zarobkowej sie zmienilo? Wydaje sie, ze polska grupa imigrantow poddaje sie tym samym procesom, co w 2001 roku. Nadal mlodych, nieznajacych jezyka przybyszy rekrutuja inni, zasiedziali, ktorzy tez kiedys przeszli swoje w Belgii. Bardzo czesto, mimo musu legalnego zatrudnienia dla Polakow, pracujemy na czarno, w zawodach ponizej kwalifikacji (pomoc domowa i sektor budowlany). Szczesciarze (albo i nie), znajduja zatrudnienie w handlu jako sprzedawcy, przedstawiciele handlowi, zakladaja firmy czy biura sprzatajace. Profil jednak (male miasteczna, osoby slabo wyksztalcone, nie mowiace w jezykach oficjalnych i skupiajacy sie w konkretnych "centrach" Polonii -w Brukseli dzielnice Saint-Gilles, Anderlecht), wydaje sie nie zmieniac. Malo tego, jak pisze niezalezny dziennikarz Frederick Loore w swojej ksiazce "Belgique en soul-sol: immigration, traite et crime organise" z 2007 roku, istnieja lokalne filie handlarzy tania sila robocza, ktora posredniczy w kontaktach pracownik najemny-pracodawca i zbiera swoja "dole", ktora potem oferuje taniemu pracownikowi 10 EUR za godzine (to z kolei dane podane za dziennikiem "De Standaard" z 2006 roku).

Nie znalazlam zadnych miarodajnych studiow polskiej polonii po 2015 roku - a przeciez w doroslosc wchodzi kolejne pokolenie mlodych Polakow, ktorych rodzice zdecydowali sie wyemigrowac (i sprowadzic swoje rodziny, a takze wejsc w relacje z innymi nacjami mieszkajacymi w Belgii). Z moich obserwacji jednak wynika, ze drugie pokolenie wcale nie ma latwego zycia. Wciaz pokutuje teza starszych pokolen Polakow o tym, ze nie warto sie uczyc ani jezyka, ani kultury tego kraju, bo "sie zjedzie". Rownie dobrze brzmi wiec wyznanie jednej z rozmowczyn badaczki z 2001 roku w 2016 roku: "dzieci się porodziły, idą tutaj do przedszkola, potem już do szkoły. I co? Rodzic nawet nie jest w stanie przeczytać kartki ze szkoły. Albo zrobić spotkania u lekarza, tylko dzwonią: ‘Pomóż, przetłumacz.’. No wybacz. No wiesz mam taką opinię. Denerwuje mnie to. Uważam, że oni właśnie robią opinię Polaków takich, tylko do pracy, nic się uczy, nic nie wie". Kto zna Belgie i chce naprawde sie w niej osiedlic, ten wie, ze ten kraj jest jednym z nielicznych panstw w Europie, ktory promuje kstalcenie ustawiczne w niemal wszystkich zawodach, a sektor edukacji to jeden z bardziej rozwinietych sektorow w gospodarce.
Coz jednak, kiedy zaczynalo sie w tym samym i przez kilkanascie lat nie mialo sie czasu na doskonalenie umiejetnosci. Kroku w przod nie ulatwiaja lokalne tradycje, ktore polska emigracja przywiozla do Brukseli: "jak chodzę na śluby czy na chrzciny do ludzi z tamtych stron, z Białegostoku, to czuję się jak w Polsce. Zdziwiłam się, że coś takiego może być w środku Brukseli".

Jedyna powazniejsza roznica? W 2016 mamy ogromnie rozbudowana siec kontaktow via media spolecznosciowe. A tam - grupy "Polacy w Brukseli", "Polacy w Antwerpii", "Belgia: sprzedam, kupie, zamienie", "Belgia: oddam za darmo", polskie tygodniki online typu: niedziela.be albo belgia.net, gdzie handluje sie praca, mieszkaniami, uslugami (polskie kosmetyczki, dentysci, lekarze, transport do Polski, transport na lotnisko, tlumacze - naturalnie bez certyfikatu tlumacza). To stymuluje do pozostania w grupie homogenicznej jezykowo, do polecania albo odradzania korzystania z uslug konkretnej osoby. Do tymczasowosci i nadziei "na zjechanie" i osiedlenie sie w wychuchanym domu gdzies w swoich stronach.

Jako epilog (i cokolwiek inne spojrzenie na Polakow na emigracji), dodajmy, ze istnieje takze inna, dosc szybko rozwijajaca sie grupa Polakow - eurokraci. Swietnie wyksztalceni, znajacy jezyki obce (w tym niekoniecznie obowiazujace), chcacy sie ksztalcic (moje wieczorne zajecia z francuskiego sa zdominowane przez expatow i pracownikow agend UE) - a takze, choc trudno powiedziec, jakiego odsetka to dotyczy - chcacych po kontraktach wrocic do Polski albo wyjechac do innych krajow UE (karta dyplomatyczna nie liczy sie w stazu zamieszkania do ubiegania o obywatelstwo). Ci ludzie nie sa juz utozsamiani z dawna polska emigracja, choc pewnie takze nie maja wielu plaszczyzn spotkan z polska emigracja z polnocno-wschodniej Polski (chyba, ze zatrudniaja gosposie, opiekunki czy pracownikow remontowych). Ale to juz historia na kolejny wpis.


25 sierpnia 2016: Wiele halasu o burkini

Kiedy potomkini libanskich imigrantow w Australii - Aheda Zanetti - stworzyla nowa sportowa kreacje dla kobiet muzulmanskich (i takich, ktore z roznych wzgledow nie lubia sie rozbierac i obnazac swojej skory na sloncu), nie myslala, ze ten kawalek poliestru i spandexu bedzie przyczynkiem do dyskusji o wolnosc kobiet w islamie. Ze bedzie przyczynkiem do konfliktu politycznego i polaryzacji pogladow tak w gronie feministek, jak i socjalistow, Europejczykow, chrzescijan, wreszcie samych muzulmanow. Dyskutuje sie obecnie zaciekle o godnosci kobiet, o potencjalnej opresji religii, o "kwestiach higieny" czy wreszcie o kwestiach imigracji, ktora nie przestrzega europejskich standardow ubioru. Sa tacy, ktorzy ida dalej twierdzac, ze burkini jest przykladem "zniewalania kobiet" i akcentem promujacym terroryzm.

Trudno spierac sie, czy policja dobrze egzekwuje nowe rezolucje prawne, sankcjonujace ubior burkini na plazach kilkunastu francuskich miast. Wydaje sie, ze ten "ban" ma wylacznie polityczne pobudki i jest swego rodzaju niezgrabna odpowiedzia rzadzacych lokalnie na problem braku integracji spolecznosci muzulmanskiej w ich miastach. Tylko czy oznaka braku integracji i "muzulmanska prowokacja" jest skromny, zakrywajacy kobiece ksztalty ubior do plywania? Czy takie kobiety sa bardziej niebezpieczne niz radykalni kaznodzieje, ktorzy rekrutuja potencjalnych bojownikow?

Wydaje sie, ze politycy zaczeli rozprawiac sie z problemem rosnacych napiec religijnych i spolecznych nie od tej strony. Mam nawet wrazenie, ze dzialali z podobnych pobudek, jak polscy prawicowi politycy, zakazujacy calkowicie aborcji czy zaplodnienia in vitro. Jest to wiec raczej uklon w strone prawicowego elektoratu i zdobycie ich sympatii wyborczej w najblizszych miesiacach niz zachowanie prewencyjne majace promowac nowe wzorce zachowania. Jesli wiec nazwac jakos burkini (niewazne, czy jest slownym derywatem od slowa "burka"), to jest ona chyba bardziej kielbasa wyborcza, anizeli "atakiem na wartosci europejskie".

Wracajac zas do kwestii kobiet - co, jak slusznie pisze dziennikarka Al-Jazeeery Christina Cerqueira, jesli oddamy glos samym zainteresowanym - muzulmankom? Aheda Lanetti twierdzi, ze zostala przez francuskich politykow zle zrozumiana. Ten ubior "ma konotacje pozytywne - symbolizuje wolnosc i szczescie, fun, fitness i zdrowie, a teraz oni zadaja od kobiet, zeby wyszly z plazy i wrocily do swoich kuchni?". Muzulmanskie kobiety skarza sie na dyskryminacje (okazalo sie, ze juz nie sama burkini jest opresyjnym ubiorem dla innych plazowiczow, takze zwykly szalik i dlugi rekaw koszuli), slysza ze strony innych plazowiczow obserwujacych scene wypisywania mandatu przez policje, ze "powinny wrocic do swoich krajow". Poza raz kolejny ktos czegos zakazuje, mowi w imieniu kobiet tak, jakby chcial je miec pod kontrola - czy juz tego kiedys nie przerabialysmy?

Po raz kolejny mezczyzni i prawicowi politycy, ktorym zagranie burkini przysporzy wyborcow wsrod niezdecydowanych wychodza z miarka w glowach i decyduja, co jest moralnie dozwolone. Czy zatem Nigella Lawson, ktora ubierala burkini ze wzgledow zdrowotnych (nadwrazliwosc skory na slonce), rowniez celuje w dobry smak francuskich plazowiczow? Najbardziej boli w tym ambarasie zdanie wielu feministek, ktore publikuja fotografie zakutanych kobiet w nikabach powolujac sie na to, ze taki ubior nie jest ubiorem tradycyjnym i sluzy opresji kobiet w patrialchalnym spoleczenstwie. Owszem,  jest to ubior praktykowany w konkretnych kulturach (jak afganska burka). Ale czy nie jest kwestia wyboru i osobistych wolnosci, czy bedac muzulmanka w Europie ubieramy hijab, shalwar kameez czy ubior kojarzony globalnie z europejskim? Pozbawiajac kobiety decyzyjnosci, zmuszamy je do asymilacji- czy tym samym nie odwracamy sie od spolecznosci i zawieszamy rozmowy nad wspolnym byciem razem pod jednym dachem? Oddajmy glos tworczyni burkini:

"[Kiedy pierwszy raz plywalam w burkini], czulam sie wolna, pelna mocy. Czulam, ze ten basen jest moj [...] I wiecie co? Nosze bikini pod burkini. Mam to, co najlepsze z obu swiatow".



burkini, fot. materialy projektantki. Sprzedaz tego kostiumu wsrosla ostatnio o 200%


15 sierpnia 2016, kino na walizkach - wakacyjny kacik filmowy

 "Escape from Poland to Disneyland" - ten fragment piosenki zespolu "Golden Life" z Gdanska pewnie do dzis czesc z nas przyspiewuje. A jak nie, to zapewne zna kawalek za sprawa filmu "Szczesliwego Nowego Jorku" Janusza Zaorskiego. Tam te mantre powtarza Punk (Daniel Olbrychski), po przeprawie z nielegalnym ladunkiem na pokladzie samochodu, jakby zlapal za nogi "amerykanski sen". Inni nie mieli takiego szczescia. Theresa (Katarzyna Figura) musiala pokazywac piersi, aby dostac wiecej pieniedzy od swojego szefa. Azbest (Cezary Pazura), pracowal przy montazu plyt azbestowych, Profesor (Janusz Gajos), zapijal swoja tesknote za Polska, podczas gdy Potejto (Zbigniew Zamachowski), pracowal na dwie zmiany, na czarno, przy pakowaniu miesa przez 3 lata bez dnia urlopu. Film zrealizowany w 1997 roku wcale nie stracil na aktualnosci. Moze tylko postaci z noweli Edwarda Redlinskiego sa zbyt przerysowane, malo autentyczne.
"Szczesliwego Nowego Jorku", rez. Janusz Zaorski, 1997

Ale my, emigranci, wiemy, ze pierwsze chwile ladowania w "ziemi obiecanej" - Disneylandzie - nie naleza do latwych. Czesto zapominamy o tym, jakie obowiazki zawodowe wykonywalismy w Polsce, godzimy sie na starcie na prace "gdziekolwiek". I snimy o lepszym zyciu, ktore okazuje sie byc trudniejsze, niz zakladalismy. Czesto tez oklamujemy siebie i bliskich, ze "przeciez kariera jest za progiem" albo, jak bohaterowie filmu Zaorskiego - filmujemy sie na tle palemek i fikcyjnych salonow fryzjerskich, deklamujac, ze to "moje". Taki film sluzy wiec otrzezwieniu - nie tylko nas, emigrantow, ale tez tych, co w Polsce czekaja na nasze pieniadze, na nasze opowiesci, nasza obecnosc. Tak, kochani rodzice, mezowie, zony, dzieci. Wasz bliski czesto wegetuje, aby wam bylo lepiej. Nie zarabia kokosow. Malo tego - zarabia tyle, za ile "lokalsi" nie chcieliby isc do pracy. Palemki maja tylko ukryc mizerie jego polozenia. Chyba, ze zakasa rekawy i ruszy sie doksztalcac. Ale to oznacza z kolei mniej pieniedzy przeslanych rodzinie...

"Brooklyn", rez. John Crowley, 2015
Moze byc tez inaczej, jesli mamy jeszcze te mlodosc, upor i konsekwencje. Ktos bliski zalatwia nam prace i zakwaterowanie w obcym kraju, pakujemy walizki i przyjezdzamy. Tam, zaczynamy prace ponizej kwalifikacji, ale probujemy dostac sie do szkoly i bronimy dyplom/dostajemy certyfikat umiejetnosci. Jak Eilis Lacey, bohaterka opowiesci "Brooklyn". Jej nowojorskie zycie toczy sie miedzy praca w domu handlowym (co niesmialej, niewierzacej w siebie i teskniacej za domem nie przychodzi latwo), a ploteczkami przy obiedzie w domu zarzadzanym przez czlonkinie kongregacji koscielnej. Dziewczyna rozkwita dopiero, kiedy poznaje Tony' ego - hydraulika o wloskich korzeniach. Co ciekawe, kiedy po jakims czasie spedzonym w USA Eilis wraca do Irlandii, do swojego miasteczka, nagle otwieraja sie przed nia perspektywy pracy (ktorej wczesniej nie miala), zycia towarzyskiego, a nawet zamazpojscia.

Ten prosty romantyczny obraz dostal owacje na stojaco podczas pokazu na festiwalu Sundance w 2015 roku. W historii skromnej dziewczyny przegladaly sie kolejne pokolenia Irlandczykow, Wlochow, Polakow, Rosjan, ktore w podobnym czasie szukaly swojego szczescia za oceanem. Film warto obejrzec - wiele z nas, Polek, wyjechalo z podobnych pobudek, bylo zmeczonych rutyna i nuda swojego zycia w Polsce. Czy odnalazlysmy spokoj ducha i milosc? To inna historia.

"Fatima", rez. Philippe Faucon, 2015
A moze wiele z nas ma upor Fatimy? Algierskiej imigrantki, ktora sama wychowuje dwie corki i pracuje pol-legalnie na dwie zmiany jako sprzataczka. Kobieta nie zyje zludzeniem, ze jeszcze cos moze znaczyc. Walczy o lepsze zycie swoich corek i jasno deklaruje, ze zrobi dla nich wszystko. Jej najstarsza corka widzi poswiecenie matki i zaciska zeby w wyscigu o prestiz - studiuje medycyne jak syn "patronki", u ktorej Fatima myje podlogi. Roznica jest jednak taka, ze syn klientki nie szanuje zarowno pieniedzy, ktore rodzice daja mu jako kieszonkowe (Fatima znajduje 10 Eur w kieszeni spodni do prania), jak i swoich studiow. A sama klientka na deklaracje swojej pracownicy niedowierza jej i kwituje, ze studia medyczne sa przeciez takie trudne i drogie. Corka Fatimy placze, kiedy udaje jej sie skonczyc pierwszy rok. I kupuje najtansze produkty, odkladajac na kasie te, ktore sa najmniej potrzebne. Zamiast chodzic na imprezy, zakuwa. Bo wie, ze albo wygra zycie albo bedzie w miejscu takim, jak mama. Mlodsza corka wykrzykuje, ze predzej bedzie krasc niz sprzatac obcym ludziom toalety. Brakuje jej determinacji matki i siostry, skoro zawsze pod reka jest jej tato. Ten chociaz kupi markowe buty...

Czekam, az jakis rezyser zrobi film o polskiej emigracji. Tej z teraz, bez serialowego zadecia, przerysowania i patosu. Prosto, autentycznie, bezposrednio. Tymczasem w wakacje zachecam do wejscia w inne czasy, inne kultury i, te same w gruncie rzeczy, problemy. Te historie pozostaja uniwersalne.  


11 lipca 2016, wszystkie dzieci Abdula Sattara Edhi

zrodlo: Edhi Foundation
Jego rodacy mowia, ze posmiertnie powinien dostac Pokojowa Nagrode Nobla. Nazywaja go Matka Teresa Pakistanu, bohaterem, Ojcem Pakistanu. Stawiaja w hierarchii zasluzonych wyzej niz Malale Yousafzai i innych wielkich dzialaczy. A przeciez ten starzec poruszajacy sie na wozku inwalidzkim nie pozwalal sie fotografowac, nie lubil mediow i dogladal, nawet chory na niewydolnosc nerek, wszystkiego, co dzialo sie w jego szpitalach. I jeszcze deklarowal, ze religia nie ma dla niego znaczenia. Nie wieksze niz ludzkie zycie.

Kim byl ten skromny starzec? Mawial: "jesli ktos ma problem z wyzywieniem swoich dzieci, niech odda je mnie. Zaopiekujemy sie nimi, damy wyksztalcenie, zapewnimy najlepsze mozliwe warunki rozwoju". Mowil tez: "Kazdy, bez wzgledu na religie, status spoleczny, kaste, ma prawo do normalnego zycia i wychowania dzieci", zone wspieral tak: "nie bierz sobie do serca niczyjej smierci, Bilquis. Pamietaj o Bogu, ktory nie uznawal nierownosci miedzy ludzmi. Biedny, bogaty, od tego kranca do przeciwnego kranca ziemi, kazdy jest rowny. To jest przyklad rownosci".

-Nie stalbym byc moze teraz przed Panem, gdyby nie Edhi Sahab. Przygarnal mnie, kiedy bylem sierota, zaopiekowal sie, wyksztalcil. Dzis jestem mechanikiem w jego fundacji i naprawiam ambulanse. Jest nas tutaj wielu - krzepki mlody czlowiek wskazuje na pozostalych kolegow z kluczami w rekach.

Inni pytali: "dlaczego pomagasz hindusom i chrzescijanom i zabierasz ambulansem do swojej kliniki?
- Ten ambulans jest bardziej muzulmanski od Ciebie - odpieral atak Edhi.

Humanistyczna postawe zaszczepila mu matka. Kazala mu dzielic 2 pajsy na 2 i jedna wziac dla siebie, a druga dac biednym. Rodzina Edhich opuscila Indie ze wzgledu na biede i przeniosla sie do Pakistanu. Tam Edhi Sahab sprzedawal uzywane przedmioty ot tak, na ulicy. Ale pewnego dnia mlody Edhi zobaczyl dwoch walczacych na noze. Jeden z napastnikow ranil dotkliwie drugiego. Nikt z gapiow nie odwazyl sie ruszyc. Wtedy to, jak mowil Edhi w jednym z wywiadow, poczul, ze musi pomagac. I zaczal od pracy w lokalnym szpitalu po to, by wkrotce otworzyc skromne centrum pomocy: gdzie niechciane dzieci mogly dostac wikt, bezdomni ciepla strawe, uzaleznieni od narkotykow byli poddawani programowi rehabilitacji. Wkrotce ruszyly pierwsze ambulanse sygnowane imieniem "Edhi". Centrum rozroslo sie do szpitali, gdzie opieka medyczna byla bezplatna i dla wszystkich, centrow dziennych dla potrzebujacych, domow dziecka i centrow edukacyjnych, a takze serwisow pochowku dla bezimiennych i najbiedniejszych. Dzis centrum to kilkanascie placowek w Pakistanie i poza nim, a liczby pokazuja miliony klientow, ktorym sluzyl Abdul Sattar Edhi.

Fenomen tego niewyksztalconego kierunkowo czlowieka (jego zona jest pielegniarka, on - samoukiem) lezy w jego postawie - przez 60 lat niezmordowanie pracowal od switu, przyjmujac telefony ze zgloszeniami, osobiscie urzadzal kwesty na rzecz swoich szpitali (siedzac, jak dawniej, na rozlozonej makatce, z pieniedzmi z datkow rozlozonymi na ziemi niczym uzywane przedmioty). Nie bral za swoja prace wynagrodzenia, nosil dwie pary ubran i przez lata jedna pare plastikowych klapek. Potrafil wrecz zwolnic pracownikow, ktorzy jedli z sierotami "ich jedzenie", podczas gdy ze swojego wynagrodzenia mogli kupic sobie, co tylko chcieli. Wtedy ten lagodny czlowiek byl kategoryczny: "wy macie swoja pensje. Powinniscie jesc z tamtych pieniedzy. To jedzenie nie jest dla Was".

fot. AP
 A oto ostatnie swiadectwo sieroty (spisane przez dziennikarza Daily Times): "Tato, dziekuje Ci! Wiesz, co bylo dla mnie najtrudniejszym momentem w zyciu? Przez 18 lat zylem z dala od oczu spoleczenstwa w miejscu, gdzie nigdy nie bylem osadzany. Ale kiedy w poprzednim miesiacu skladalem papiery do collegu NIC i kazali mi wypelnic formularze, poczulem sie bezradny. Byla tam sekcja, gdzie powinienem wpisac imie ojca. Smutny, zostawilem miejsce puste. Wtedy dokument wziela ode mnie Baji [dosl. starsza siostra, pracownica Fundacji], wpisala cos i oddala funkcjonariuszowi. Ten usmiechnal sie, podpisal i oddal mi z powrotem. Na miejscu "Imie ojca" widnialo Twoje imie. Wtedy Baji pokazala mi swoj dowod. Tam tez bylo Twoje imie. Tato - dziekuje za to, ze dales nam, 35 000 dzieci, swoje imie!"

Abdul Sattar Edhi odszedl w Karachi, kilka dni temu. Wszystkie swoje zdrowe organy kazal oddac na przeszczepy (jego oczy juz pomogly dwom osobom), chcial byc pochowany w tym samym ubraniu, w ktorym chodzil. A jego cialo na stadion wypelniony tysiacami sympatykow i legia honorowa wiozla jego karetka. 

24 czerwca 2016, o Brexit i integracji zawodowej imigrantow w UE

fot. Thad Zajdowicz

W obliczu "Brexit" i kryzysu ekonomicznego dane o wysokim odsetku bezrobocia w UE nie dziwia. Ze srednia 8,7%, stary kontynent przestal byc Eldorado. Problem w tym, ze obywatele UE korzystajacy z mobilnosci zawodowej sa o 4pkt procentowe bardziej aktywni niz obywatele danego kraju przyjmujacego. Przypadek? A moze wlasne wartosci UE o przeplywie osob i umozliwieniu pracy dla wykwalifikowanych imigrantow jednak przynosza wymierne korzysci? W Wielkiej Brytanii wspolczynniki Eurostat wygladaly jeszcze bardziej rownomiernie - z bezrobociem na poziomie 4,5%, bezrobociem 4,6% w grupie imigrantow UE i 8,5% imigrantow spoza UE. W Belgii bezrobocie wynioslo w 2015 roku 7,4%, zaobserwowano jednak inna tendencje: 10,8% to odsetek bezrobotnych z UE, a 23,9% spoza UE - i ten trend jest w Europie bardziej powszechny.

zrodlo: Eurostat 2015

Tak, rosnie przepasc miedzy ambitnymi i wyksztalconymi imigrantami a obywatelami krajow, do ktorych imigrant sie udaje. Rosnie takze, i to w duzo szybszym tempie niz kilka punktow procentowych, roznica miedzy imigratem z UE, a imigrantem spoza UE, jesli chodzi o aktywnosc na rynku pracy. W swietle danych wiekszosc krajow UE korzysta z mobilnosci imigrantow przybywajacych z innych panstw czlonkowskich duzo bardziej, niz w porownaniu do obywateli krajow spoza UE. Organ statystyczny Unii okreslil nawet, ze imigranci z UE sa bardziej zintegrowani zawodowo - wykazuja postawe aktywna, wspolpracujaca i sami szukaja wyzwan, aby byc rentownymi zawodowo. W tej grupie mniej tez dlugotrwale bezrobotnych.


zrodlo: Eurostat 2015


Pytanie wiec, czy Wielka Brytania, wychodzac z UE, miala realnie problem bezrobotnych imigrantow, kryzys plac i kryzys walutowy? Na pewno nie taki, jaki oglaszali zwolennicy "Brexitu". Bo, zgodnie z analizami kanalu ekonomicznego Bloomberg, prawdziwy kryzys ekonomiczny w UK dopiero nastapi. Spadnie poziom brytyjskiego PKB o 1 pkt procentowy do 2020 roku, niepewnosc finansowa i inflacja zmusi gospodarstwa domowe do robienia oszczednosci, drobna przedsiebiorczosc dozna najwiekszych uszczerbkow na planie finansowym. Banki majace siedzibe w UK beda mialy problem z ryzykiem finansowym na planie inwestycyjnym i kredytowym. A Bank Narodowy Anglii prawdopodobnie podniesie stopy kredytowe. Slowem - kredyty w brytyjskiej walucie beda (znow) drozsze. Zycie w UK stanie sie trudniejsze. A na planie administracyjno-politycznym byc moze dojdzie do tarc: Szkocja-Anglia i Irlandia-Anglia.

Jak w takiej sytuacji zachowa sie imigracja europejska? Czy ograniczenia w postaci pozwolenia na prace czy staranie sie o wize, pozwola imigrantom bez przeszkod wykonywac dotychczasowe zawody? Wydaje sie, ze kwestie dokumentow niewiele zmienia. To, co moze sie zmienic - to prognozowany wzrost liczby imigrantow o nieuregulowanej sytuacji. Nowa polityka imigracyjna i obostrzenia, a takze (a moze - przede wszystkim), polityka swiadczeniowa - one doprowadza imigrantow z wiekszosci panstw europejskich (Polska jest grupa najliczniejsza, obok Litwy, Lotwy, Rumunii, Wloch czy krajow polwyspu Iberyjskiego), do desperackich decyzji powrotu do ojczyzn albo zycia na krawedzi ubostwa. Jak szacuje Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, imigranci z UE, ktorzy przybyli do UK po 2012 roku, beda mieli problem z uzyskaniem swiadczen, kredytow, beda traktowani jako obywatele panstw trzecich, chyba, ze UK podpisze z konkretnymi panstwami umowy o swobodnym przeplywie osob. Tak tez beda traktowani przez panstwa UE obywatele brytyjscy, ktorzy nie maja obywatelstwa panstw, do ktorych wyemigrowali. Beda takze cierpialy kobiety - jak prognozuje polski magazyn lifestylowy w UK - Lejdiz Magazine, beda znow musialy walczyc o prawa gwarantowane w UK podczas jej pobytu w UE: ochronę w czasie ciąży, prawa pracownicze dla osób pracujących na część etatu oraz rowne place.

Realia migracyjne moga byc tez takie - pol miliona (szacowanej) emigracji polskiej w UK bedzie szukalo swojego szczescia w innych panstwa czlonkowskich. Juz teraz wielu rozglada sie za praca w Niemczech, Szwecji, Norwegii (czlonka OECD), czy Holandii (ktora swoja droga tez deliberuje przeprowadzenie referendum w sprawie przynaleznosci do UE). Zdaje sie, ze kryzys migracyjny odwroci sie z kryzysu uchodzcow i migrantow przybywajacych do Europy (skoro obrano plan przesiedlania ich do Turcji), na kryzys migracji wewnatrz UE. Czy zaburzy to obraz aktywnosci na rynku pracy, typowany przez Eurostat? A moze doprowadzi do dalszych "exitow"?